Droga jest niezwykle wąska. Ech, znowu nasz gsp zrobił sobie zabawę- pomyślałam – i dobrze, bo lubię właśnie takie zabawy. Przesuwamy się po drodze kamperem w tempie marszowym, oglądając rozłożone tuż przy drodze wśród drzew oliwnych prowansalskie posiadłości. Droga polna przechodzi w utwardzoną, a my wjeżdżamy wprost na wysokie, drewniane ogrodzenie. Cisza nieznanej drogi zostaje zastąpiona głośnym gwarem, a pustka mijanych pół mrowiskiem ludzi, pełno i gwarno. Nadal panuje prowansalskie 35 stopni. Tuż przy drodze mijamy basen, gdzie porozkładani niczym kolorowy patchwork odpoczywają campingowcy. Ależ tu gwarno, dobrze, że nas to omija, w planach mamy nocowanie na winnicy. Kolejna winnica na kolejną noc.
***
-No to teraz wreszcie wyśpisz się w swoim domu, w wygodnym łóżeczku- usłyszałam po powrocie z tegorocznej wyprawy kamperem po Francji. Uśmiechnęłam się. Już dawno przestałam wyjaśniać swoją nieustanną potrzebę szukania w życiu czegoś innego niż wygody. Jednak to pytanie trafia w sedno sensu kamperowanie. Nocowanie to punkt numer jeden, to coś co dodaje mi skrzydeł, i do czego stale tęsknie po powrocie z drogi.
Podróżuję, aby nocować w miejscu gdzie słychać niczym nie niezakłócony śpiew ostatniej zasypiającej cykady.
Ania, w pobliżu Roussilion, Francja, 6 sierpień 2015