Przystanek Jezus był potrzebny

Przed wyjazdem trudno było mi się utożsamić z ideą ewangelizacji. Wątpiłem w to, jak i w wiele innych rzeczy. I jeśli ktoś spytałby mnie, kiedy tak naprawdę uwierzyłem, odpowiedziałbym, że na Woodstocku.
Tak, właśnie na Woodstocku – bo po pewnym czasie Przystanek Jezus zaczął się z nim cudownie przenikać. Rekolekcje dały siłę, która towarzyszyła uczestnikom w ciągu kolejnych dni.
Chodziłem i obserwowałem. Widziałem tych, którzy głośno się śmiali, rozlewając dokoła piwo; tych, którzy śpiewali i tańczyli, którzy opowiadali swoje historie życia, którzy się zastanawiali, płakali, kochali
i szukali prawdy, aż w końcu przychodzili po ukojenie. Widziałem siostrę zakonną, która modliła się za
każdego, kto tylko tego zapragnął; widziałem tych, którzy rozmawiali o Bogu, którzy czytali Ewangelię i
brali ją na serio; widziałem księdza, który spowiadał, a następnie śpiewał najgłośniej ze wszystkich na
koncercie. Widziałem żywą wspólnotę. I chyba zrozumiałem: odkryłem, jak Przystanek był potrzebny.
Niektórzy z wiarą wyjechali na Przystanek Woodstock, inni bez wiary dotarli na Przystanek Jezus
. Wiele się zmieniło.
Mikołaj Wyrzykowski