Dziennik pokładowy. Przygoda na początek ( 1)

Kamper spakowany nocą po ekspresowej naprawie koła powoli wchodzi w rytm drogi. Zaczynam przyzwyczajać się do kołysania i przesuwających się widoków za oknem. Odsuwam małe firaneczki, aby zwiększyć oglądalność, chcę widzieć jak najwięcej, bo wreszcie nadeszła oczekiwania chwila, Chorwacja po raz pierwszy. Rodzinne założenie było bardzo proste noclegi na dziko, pełna spontaniczność, najpiękniejsze plaże w drodze do Maryi do Medjugorie. Mikołaj dosiada się do naszej drużyny w Poznaniu. Cóż to była za zbieżność w działaniu.  Wyobraźcie sobie kamper z podgrzanym obiadem podjeżdża pod wyjście z lotniska, z którego właśnie w tym momencie wychodzi Mikołaj wprost z lotu z Hiszpanii. W tym momencie a nie w innym! Lepiej zacząć się nie mogło!

Na kamperowym stole ląduje najlepsza tarta w Santiago de Compostela oznakowana krzyżem św. Jakuba, zaś na patelni zaczynają w rozgrzanej oliwie kurczyć się Pimientos de Padron, zabrane w drogę a wyhodowane w leśnym ogródku papryczki z Padron, najlepsze hiszpańskie tapas . Komu tym razem trafi się ta ostra i jak bardzo będzie ostra? Mikołaj wyciąga stopniowo z plecaka kolejne prezenty zielony fartuch, gliniane kubeczki, które stale przez całą drogę będą nam towarzyszyć do wspólnego wznoszenia toastów !arriba, abajo, al centro y pa dentro! Drużyna rodzina musi być zgrana, aby przetrwać razem i być szczęśliwa!

Wykrzykuję po raz kolejny makao ucząc się nowej gry. Jest wesoło. Z plastykowej butelki chłopaki wycinają wentylację, podczas gdy ja zaczynam wycinać fantazyjny wzór wakacyjnych spodenek.

Czy kiedyś ktoś Wam wyciął taki numer na spodenkach jak ja Mikołajowi, wersja ala Flinston, myślę że domyślacie się o czym mówię. Jaskinowcy, taki pomysł w trakcie kamperowej drogi, przecież jakiś numer warto wyciąć już na samym początku prawda?

Słyszcie coś z lewej strony, takie szorowanie, wsłuchajcie się uważnie – woła Wojtek

Zapada cisza. Zatrzymujemy się. Jedno koło kamperowe  wznosi się do góry trwa diagnoza. Trzeba było przed wyjazdem sprawdzić obydwa koła, trzeba było. Co dalej robimy ?

Wiem, że dla wielu was zabrzmi to szaleńczo, ale my pojechaliśmy dalej, przecież mechanicy są wszędzie, a jaką masz pewność że akurat teraz całkowicie odmówi posłuszeństwa? Po co poddawać się na samym początku drogi, że się nie uda? że nie warto? że się popsuje?

Ba, popsute już jest, pytanie tylko czy kamper dojedzie i jak daleko! uwierzyliśmy że taki jest plan, że mamy jechać. Taki był początek naszej niezapomnianej wyprawy do Chorwacji, od której wiele się zaczęło.

Ania

cdn