Londyn. Krótka historia wyprawy po dwie budki

Najpierw zobaczyłam je za dnia. Stały w nieco ustronnym miejscu, jakby chciały służyć do rozmów nieco bardziej intymnych i czasami nawet za długich. Ale chyba o tym wiedziały. Dwie czerwone budki. Nie miałam aparatu. Wieczorem wyruszyłam ponownie w to miejsce.

Początkowe nocne problemy z ustaleniem miejsca lokalizacji budek, szukanie odpowiedniej uliczki do wjazdu przy ruchu jednostronnym znikły w momencie,  gdy zobaczyłam iluminację świąteczną. Magia świąt!

Budki wyglądały jeszcze bardziej tajemniczo. Wokół panowała absolutna cisza. A ja patrząc na mokre płyty chodnika miałam wrażenie, że słyszę z oddali zbliżającą się dorożkę.

 

DSC_3032-1

DSC_3033-1

DSC_3051-1

DSC_3053-1

DSC_3054-1

DSC_3056-1

DSC_3058-1

Historia nocnej wyprawy mogłaby zakończyć się w tym miejscu. Gdyby jednak nie pojawiła się ona. Samotna budka, stojąca tuż przy wjeździe na most. Wyskoczyłam pośpiesznie z samochodu.Nie mogłam tak jej zostawić!

 

DSC_3025-1