Najpierw zobaczyłam je za dnia. Stały w nieco ustronnym miejscu, jakby chciały służyć do rozmów nieco bardziej intymnych i czasami nawet za długich. Ale chyba o tym wiedziały. Dwie czerwone budki. Nie miałam aparatu. Wieczorem wyruszyłam ponownie w to miejsce.
Początkowe nocne problemy z ustaleniem miejsca lokalizacji budek, szukanie odpowiedniej uliczki do wjazdu przy ruchu jednostronnym znikły w momencie, gdy zobaczyłam iluminację świąteczną. Magia świąt!
Budki wyglądały jeszcze bardziej tajemniczo. Wokół panowała absolutna cisza. A ja patrząc na mokre płyty chodnika miałam wrażenie, że słyszę z oddali zbliżającą się dorożkę.
Historia nocnej wyprawy mogłaby zakończyć się w tym miejscu. Gdyby jednak nie pojawiła się ona. Samotna budka, stojąca tuż przy wjeździe na most. Wyskoczyłam pośpiesznie z samochodu.Nie mogłam tak jej zostawić!