Jedziemy w kierunku Francji. Za nami już wygodne, ale jednostajne autostrady niemieckie, które czasami urozmaicają roboty drogowe i fanaberie GPS, a to drań, nawet w takim miejscu potrafi dać popalić. Za nami już przemknięcie przez Austrię i wreszcie Włochy. Obiecałam sobie, że kawę, dobrą kawę wypiję dopiero na włoskiej stacji. Parkujemy zostawiając niedbale samochód gdzieś z boku i obieramy pośpieszny kierunek na espresso.
Jednak tuż przy wejściu na stację zostajemy zatrzymani przez mężczyznę. Wzrokiem. Mówi po niemiecku. Czegoś chce, coś mówi, chyba o coś prosi, tylko o co ? Próbujemy grupowo ustalić, cóż to może być za sprawa ? Czy on tak każdego zatrzymuje ? Wygląda na normalnego mężczyznę, który także przyjechał samochodem.
A on cały czas próbuje to powiedzieć- ziu, re, zio. Nic się nie kojarzy. Nic.
Trochę to trwało. Gestykulacja, śmiechy i wreszcie mamy to słowa, brzmią fanfary -tam tam tam – żurek!!!! Rozumiemy już prośbę
– Kupcie mi polski żurek. Zapłacę już teraz. Dam adres. Wyślecie mi ? Tak mi się chce polskiego żurku.
Czy mieliście kiedyś takie zdarzenie, aby nieznajomy dawał pieniądze i prosił o przesłanie żurku ?
/ Francja 2013 /