Nadjechał vespą ze swoją duża, czarną torbą o jednym kółku, która wpasowała się niczym brakujący element pomiędzy kierownicę a siedzenie skutera. Było już całkiem ciemno. Do drzwi kampera przywołał mnie odgłos vespy i radosny okrzyk Wojtka i Mikołaja- JESTEŚMY!!! Od tego wieczoru jesteśmy już razem w podróży. Lubimy być razem. Zresztą przez cały lipiec czekaliśmy na ten moment, gdy zasiądziemy razem w cieniu oliwki, aby posłuchać opowieści Mikołaja z jego drogi do Santiago de Compostela.
– Nie ruszymy w dalszą drogę kamperem, dopóki nam wszystkiego nie opowiesz- rozpoczęliśmy rozmowę.
I od tej pory dni miały ustalony porządek rzeczy, byliśmy razem, co nas bardzo cieszyło i mogliśmy dzielić się swoimi opowiadaniami z podróży. Woda o kolorze lazurowym nieco chłodziła nasze emocje, a my w każdym momencie oddawaliśmy się wyczekiwanej chwili dzielenia się.
Barwne historie z dalekiej podróży przeplataliśmy małymi opowiastkami, jak choćby o cierpliwym króliczku, który pojawił się gdy odpoczywałam w cieniu oliwki, siedział nieruchomo na wąskiej dróżce i patrzył, aby po dłuższej chwili ustąpić miejsca czarnemu kotu z czarną kitą wachlującą powietrze. Była to nasza kraina czarów.
Ania, Francja 29.07.0215