Ja i droga. Camino de Santiago (3)

Szlak św. Jakuba jest osobistym zmaganiem się z Wątpliwością. Stojąc o siódmej rano w albergue w miejscowości Sarria, skąd zostało 112 km do Santiago de Compostela, czułem podekscytowanie, ale i niepewność. Niepewność wynikającą z tego, że na cały dzień, na całe 35 km, oddawałem się drodze. Miałem tam być tylko ja i droga.

Oczywiście, że szliśmy w grupach po kilka osób, lecz choć razem mogliśmy śmiać się i rozmawiać, nadal była to moja osobista droga – sam zmagałem się z fizycznym trudem wędrówki, sam też spotykałem się z myślami, które przychodziły do mnie w czasie zapadającej ciszy. Przypominało mi to życie: sam wychodzę i sam również docieram do celu, lecz po drodze spotykam wielu ludzi, miłych lub zamkniętych w sobie, takich, z którymi idę dłużej, lub rzucam jedynie „Buen Camino”. W czasie drogi nigdy więc nie jestem sam, choć jest to moja osobista wędrówka.

Marek Kamiński, który jakiś czas wcześniej szedł tym samym szlakiem, a na ostatnich kilometrach dołączył do niego Jasiek Mela (pamiętam, jak Ala, wolontariuszka na Monto do Gozo, opowiadała do późna w nocy o spotkaniu z nimi), również porównał Camino do życia. Podzielił je na okresy: młodość, dorosłość i starość, porównując trudności szlaku do trudności, które spotykamy w życiu. Galicja jest starością, odcinkiem pełnym pagórków, do których pokonywania przyzwyczailiśmy się w młodości – to jednak nie dotyczyło żadnego z nas.

Część osób od razu wyruszyła samotnie, reszta podzieliła się na małe grupy. Na początku rozmawialiśmy, właściwie bez przerwy. Później słowa zaczęły nam coraz bardziej ciążyć, wydawało się, że przeszkadzały – a więc pozwoliliśmy im ulecieć jak motylom wypuszczonym z siatki, aby poddać się ciszy. Coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie, aż każdy rozpoczął wędrówkę w samotności.

Nie musieliśmy już ze sobą rozmawiać – ważne, że szliśmy w tym samym kierunku.

Mikołaj, Hiszpania, lipiec 2015

DCIM100MEDIA

DCIM100MEDIA

DCIM100MEDIA

DCIM100MEDIA

DCIM100MEDIA