Czy droga podczas jazdy kamperem który dzielnie pokonuje kolejne kilometry przybliżając do upragnionego celu może być niezapomniana? Dla mnie, tak! Kiedy wsiadłam w kampera weszłam na inne obroty, poczułam zew drogi, pod nieznaną górkę i nowe z górki, z niecierpliwym zakrętem i długą prosta, główną asfaltową szeroką i boczną szutrową nieśpieszną, stale nowe. Jak ja to lubię!
Szorowanie koła przywołuje mi stale motto kamperowicza- ciesz się chwilą kiedy jedziesz bo jedziesz, nie myśl o tym co może być gdyby …. Złe myśli odrzucam i delektuję się tym co jest, przecież nie mam wpływu na niespodziewane! Pachnie szczęście! Jestem zadowolona z tego co jest, dom jest tutaj i teraz. Pachnie wszędzie!
Trzymając się tych wytycznych cieszymy się drogą i sobą. Tłumu nie ma na tej drodze, bo za nami wszyscy jadą. To jest wspaniała chwila. Wspólny czas rozmowy i jedzenia, wyciągania nóg, czytania książek i poszukiwania Lacha w Słowenii, miał na imię Józef albo Jan, obyśmy spotkali się w niebie.
Wreszcie zatrzymujemy się wieczorem gdzieś na parkingu już w Chorwacji. Jesteśmy jakby już w Chorwacji, a jakby nadal w drodze. Duży parking a na nim stoi nasz domek na kółkach w oddaleniu od innych, aby smakować ciszę i wznieść toast za wspaniały dzień przegryzając kolejnymi papryczkami z Padron. Dzisiaj tylko abajo!
Wiem, że jest taki stół, na którym zatańczę i wierzę, że to zobaczycie!
Ania, Chorwacja 2018
cdn