Kiedy wyjeżdżamy zawsze krążą po naszej głowie pomysły, jak przekształcić zwykłą podróż w okrywanie nowego. Tym razem przyszedł nam do głowy zamek krzyżacki w Radzyniu Chełmińskim. Gotycki zamek założony został na planie kwadratu o boku 52 metry, z dziedzińcem krużgankowym, wielką ośmioboczną wieżą w narożu północno-zachodnim oraz mniejszymi wieżami we wszystkich narożach. jednak tym razem nie mierzymy długości boków, ale przy lepszej pogodzie, byłaby to świetna zabawa, zwłaszcza gdy wspomni się sceny kręconego tu filmu ” Pan Samochodzik i templariusze”, pamiętacie?
Kiedy wyjeżdżamy zawsze krążą po naszej głowie pomysły, jak przekształcić zwykłą podróż w okrywanie nowego. Tym razem przyszedł nam do głowy zamek krzyżacki w Radzyniu Chełmińskim, z racji jego położenia w bliskości rzeźbiarza Jakuba.
Najpierw jedziemy po nasze anioły. Rozmawiamy z Jakubem o jego rzeźbionych chwilach i stojących aniołach. Słuchamy z Mikołajem historii o warsztatach terapeutycznych, rzeźbionej skrzyni dla Papieża Jana Pawła II, o szopkach bożonarodzeniowych. Za oknem Wojtek maszeruje po polach z gromadą pięciu naszych pastuchów. Rozmowa nieubłaganie dobiega końca. Wreszcie jej wątek spełza nie wiadomo dlaczego na środki komunikacji i telefony.
– No właśnie- żachnęłam się – nie do końca umiem obsługiwać telefony, zwłaszcza dotykowe, które wywołują pasmo wielu niespodzianek.
– Ja tam wolę trzymać w ręku dłuto i czuć drewno- w tym samym tonie odpowiedział mi Jakub
Z ociąganiem podnieśliśmy się z Mikołajem z krzeseł. Dzwoni telefon. Jakub szybko biegnie do kuchni. Patrzy na telefon i w zdumieniu wykrzykuje:
– To telefon od pani!!!- i patrzy na mnie.
Moja mina pewnie w tym momencie wprawiłaby niejednego w zachwyt komediowy.
– Jak to dzwonię? Panie Jakubie, przecież telefon mam w torebce- szybko wyjmuję nieokiełznany sprzęt telekomunikacyjny i milknę – Rzeczywiście, a to nicpoń, zadzwonił! Sam Pan widzisz, jaki ze mnie „info człowiek”.
Zaglądam przez ramię na wyświetlacz telefonu Jakuba, chcąc jednocześnie potwierdzić, prawdziwość tego, co zobaczyłam. Na wyświetlaczu widać napis – „Anioły”.
– Aleś mnie pan nazwał, no to teraz mam zadanie niebywałe. Jakub rzeźbi anioły, a ja- poważna sprawa, w tej przedświątecznej bieganinie zatrzymałam się.
Zapakowaliśmy do samochodu nasze odebrały dwa jakubowe anioły. Wojtek wpadł na genialny w swej prostocie pomysł posadzenia na fotelu pasażera aniołów i przypięcia ich pasami, żeby nie poturbowały sobie skrzydeł. Pomysł przedni.
Przyznam się, że każdy z aniołów jest inni. Ten w niebieskiej sukmanie ze słodką miną trzyma dwa serca w dłonie, dwa złączone serca z okazji 50 rocznicy ślubu dla Irenki i Czesia, zaś drugi anioł ubrany na różowo z szelmowską miną trzyma skrzypki, a pogrywając na nich jednocześnie przewraca oczami na boki. Patrząc na skrzydlatych wykrzyknęłam:
– Zobaczcie, ale numer, Jakub jest mistrzem obserwacji.- a jak to mówił nasz poprzedni ksiądz proboszcz Jan, którego często wspominamy za jego prostotę- resztę dopowiedzcie sobie sami!
Powracając do sprawy odjazdu z jakubowej rzeźbionej krainy, dodam, że wesoła gromadka collie musiała ponownie wyskoczyć, tak nie mylę się, wyskoczyć na odjezdne z samochodu, żeby zostać pogłaskana. Psy powodują, że ludzie pozornie nieznani sobie otwierają się, a wystarczy tylko wywalony jęzor, spojrzenie w oczy i nie wiesz, kiedy, a już przepadłeś.
W końcu jednak odjechaliśmy chcąc dopełnić naszych niedzielnych planów, kierunek Radzyń Chełmiński. Deszcz zacina w okna samochodu, ale nasza determinacja pokonała fizyczne opory. Tak blisko jest zamek, którego nie widzieliśmy, i nie zajechać do niego, to byłby niewybaczalny błąd podróżników. Stulona na tylnym siedzeniu samochodu, szepczę do siebie, choć popatrzymy poprzez załzawione szyby na zamczysko.
– Ech – westchnęłam tym razem głośno- za tydzień, już Boże Narodzenie, a tu deszcze pada i to z takim wiatrem, brrr.
Po chwili docieramy na miejsce. Widać wysokie czerwone mury. To nic, że wieje wiatr niemiłosiernie zacinając, a ogony psów niczym ręce dyrygenta machają w rytm jego muzyki. Gotycki czteroskrzydłowy komturski zamek krzyżacki wzniesiony nad brzegiem jeziora Zamkowego, niestety w ruinie, która jednak i tak sprawia wrażenie niezapomniane, stoi na wzgórzu.
– Musimy być bliżej tych murów i to teraz! Niech pada i wieje, idę do góry!- wykrzyczałam przez wiatr do rodzinki. Wszyscy mamy czapki na głowach. Patrząc na nich myślę, może to nie był taki znowu krzyk, przez czapkę i ten wiatr tracę poczucia wrażliwości i natężenia głosu, a potrafię nieźle dać czadu, jak to mówią umarłego z grobu przywrócić do życia. Coś mi się zdaje, że był to jak zawsze chyba, życiodajny okrzyk!
Ruszyliśmy. Mikołaj z Bliską prowadzą naszą wycieczkę. Szybkie podejście pod górę i już jesteśmy. Czapka przekręca mi się na boki, Mikołaj chowa się za grubym rogiem wieży.
Gotycki zamek założony został na planie kwadratu o boku 52 metry, z dziedzińcem krużgankowym, wielką ośmioboczną wieżą w narożu północno-zachodnim oraz mniejszymi wieżami we wszystkich narożach. jednak tym razem nie mierzymy długości boków, ale przy lepszej pogodzie, byłaby to świetna zabawa, zwłaszcza gdy wspomni się sceny kręconego tu filmu ” Pan Samochodzik i templariusze”, pamiętacie?
W roku 1234 r. z inicjatywy Hermanna von Balka wzniesiono tu drewnianą krzyżacką twierdzę. W okresie od końca XIII wieku do lat 30. XIV wieku zbudowano zamek z cegły, będący jedną z najpotężniejszych twierdz na południowych rubieżach państwa zakonnego w Prusach. ( Piotr Derdej: Koronowo 1410. Warszawa: Bellona, 2008, s. 101. ISBN 9788311111103. ) Od roku 1251 był on siedzibą komturii. Wojska polskie po bitwie pod Grunwaldem zamek zostały zdobyty przez wojska polskie 21 września 1410 r.
Jan Długosz pisze w swoich Rocznikach o szturmie na zamek radzyński króla Jagiełły
(…) Kiedy się bowiem w wojsku rozeszła wieść, że król nazajutrz urządza atak, ledwie skończyło się śniadanie, a bez rozkazu króla własnoręcznie poprowadził (…) rycerzy do walki i do napaści na zamek Radzyń. Wojsko bowiem bez żadnych napomnień niezwykle ochoczo ruszyło naprzód. Już bowiem rycerz Dobiesław z Oleśnicy z żołnierzami swojej chorągwi rozbił bramę niższego zamku i osłaniając tarczą rycerza, który tego dokonał, został ugodzony z mniejszego działa, czyli rusznicy pociskiem, który przedziurawił tarczę. Tuż potem do górnego zamku wdarł się pierwszy rycerz Piotr Chełmiński, a za nim kasztelan wiślicki Florian z Korytnicy i inni, zmusili do ucieczki vice komtura zamku, człowieka odważnego, który na początku walki zabiegł mu drogę na otaczającym zamek murze. Już łowczy sandomierski Piotr z Oleśnicy dostał się z innymi rycerzami na przedmurze zamku i ranny w jedną nogę osłaniał się tylko tarczą, by go z góry nie ugodzono. Oblężeni przeto udręczeni tyloma nieszczęściami, rzuciwszy broń poddają zamek królowi, żeby w razie dostania się w ręce szalejących żołnierzy, nie musieli wycierpieć najgorszych rzeczy. Król wkroczywszy do zamku w godzinach wieczornych darował życie wszystkim oblężonym i wziętym do niewoli, między którymi znajdowało się piętnastu starych Krzyżaków w podeszłym wieku, wziął ich jednak do niewoli. Nadto stwierdziwszy, że zamek jest pełen znacznych skarbów, klejnotów i cennych przedmiotów oraz mnóstwa środków żywności, skarby i klejnoty rozdzielił między rycerzy, a zapasy żywności zostawił zamkowi.”
To nie jest Szkocja ani zamek w Szkocji, jednak deszcz i wiatr, wędrujące z nami owczarki szkockie, widoki rozciągające się ze wzgórza zamkowego powodują, że ożywczo przekrzykuję wiatr:
– Prawie jak w Szkocji! – i dodaję po chwili- prawie, to dobrze powiedziane, ale może i tam zawitamy pewnego dnia w naszych podróżach.
Legendy krążące o tym zamku podają, że w lochy zamku pełne wypełniały się jękami uciskanej ludności. Inne podania opisują cztery krążące tu zjawy kobiece- jasnowłosa w koronie i złotych bucikach, brunetka na niedźwiedziu, kobieta w habicie i zaklęta panna z pieskiem, która miała zostać wybawiona przez chłopca. Nie bał się on wojska, ani groźnych zwierząt, ale zląkł się żaby, jak to mówi się dzisiaj miał batrachofobię. Piękna panna do dziś dnia czeka na swojego wybawcę … Jeśli nie boisz się żab spróbuj. Do dziś tajemnicą pozostaje, z jakim pieskiem została zaklęta panna i co się staje po jej odczarowaniu z pieskiem. Może z takim jaki jej wybawca sobie tylko wymarzy?
Kiedy wieczorem usiadałam do komputera sprawdzając pogodę zatkało mnie. Otóż dzisiejsza pogoda w Radzyniu Chełmińskim to temperatura 2 stopnie ciepła, wiejący wiatr południowo-zachodni o szybkości 28,8 km na godzinę, przy czynniku chłodzącym wiatru -10.13°C. Dla porównania dzisiaj w Edynburgu w Szkocji temperatura 3 stopni z siłą wiatru 2. Czyli u nas było wietrzniej niż w Szkocji !
Tego dnia pod dojechaniu do sosnowego lasu, nie wyruszyliśmy już na żaden spacer. Trójka aniołów stoi na stole pod zapalonym wieńcem adwentowym już z czterema świeczkami. Anioły jeszcze są razem, muszę nacieszyć się tym widokiem. Każdy z nas szukał ciepłego domowego kątka, a to przy rozgrzanej kozie, Mikołaj przy wciągającym pianinie, collie rozłożyły się po podłodze, też padły. Sączymy otrzymane od sąsiada winko, za podwiezienie go rano ze Mszy Świętej, przed wyruszeniem po anioły, robi się wreszcie ciepło. Myślę sobie, że chyba przelicznik dobroci był nierówny, droga z kościoła krótka, a winko przednie. Trzeba będzie przelicznik wyrównać.