Po sobocie w połowie słonecznej (wieczorem się zachmurzyło), niedziela jest pochmurna. Wybrałem się do kościoła, potem na targ. Kupiłem sobie tam obiadek macie zdjęcia , i pojechałem nad morze.
Na plaży było dzisiaj ledwie parę osób, ale w restauracjach i barach troszkę ludzi było. Usiadłem sobie na kamieniach i spożyłem moją potrawę która niestety nie wiem jak się nazywa. Co do składników – był to ryż chyba z curry, w tym była papryka, kawałki mięsa wierzowego, udko od kurczaka, te małże czarne i no krewetka – smakowało.
Krewetka była z tego najlepsza, tylko nie wiedziałem jak sie do niej dobrać, ale jakoś rozłupałem jej pancerzyk i dostałem się do mięska koszt tej porcji to 9 euro było tego ponad 700g.
A oto dowód, że zjadłem to wszystko,
Kiedy tutaj padają deszcze widzę jak mieszkańcy, ubrani w kalosze czegoś pod nogami szukają. Przypatruję się. W rękach mają reklamówkę i coś podnoszą z ziemi. Grzyby ? Ja w moim lesie chodzę na grzyby, ale w maju ?
Nie , to nie grzyby to ślimaki!! Widziałem, jak jeden mężczyzna miał ich aż 1/4 reklamówki. Sporo nazbierał. A jaki był zadowolony, że bedfzie dobre jedzenie. Nie dałem rady zrobić zdjęcia.
Fot. Widok na morze, Saint Cyr-Sur-Mer (FR)
Dziś na rynku widziałem mieli takie ślimaki przyrządzone jakoś. Jak jeszcze dłużej tu pomieszkam , to może się odważę.
Potrawa którą widać na zdjęciu to Paella