W niedzielę nie poprzestałem na atrakcjach takich jak orkiestra w połączeniu z kalmarkami i ośmiorniczką. Wyruszyłem do punktu widokowego w St. Cyr-Sur-Mer. Mapę dostałem w informacji turystycznej i wiedziałem gdzie jechać.
Nad morze mam rowerkiem 10 minut, ale do punktu widokowego musiałem jechać nieco dalej, wzdłuż linii brzegowej. A rowerek zaczyna mi powoli szwankować…Czyżby skruszał po drodze ?
Takie widoki, jakie można sobie wymarzyć w lazurowych snach widziałem na własne oczy
Na tych kamieniach widziałem rozgrywają się historię zjedzenia na żywca…a było to tak.
Kobitka w kostiumie kąpielowym podchodzi do morza. Idzie po wielkich kamieniach. To się z jednej strony nachyla, to z drugiej. Na boso ciężko jej stąpać. Nagle nachyla się energicznie, jakby dostała jakaś dawkę tajemnej energii…
Patrzę – a ona w ręku trzyma muszelkę. Łup łup, uderza nią o kamienie. A potem bierze do ust i wysysa. Na żywca.
Tego też jeszcze nie próbowałem..ale kto wie co się jeszcze wydarzy. Powoli zaczynam się uczyć.
W drodze powrotnej zarejestrowałem kolejny samochodzik, który dołączam do mojej galerii samochodzików, powoli się tego zbiera….
i wróciłem na miejsce mi najbliższe, skąd wyruszyłem