Czyż może być coś piękniejszego niż spontaniczny wyjazd nad morze i odpoczynek na plaży przy słonecznej pogodzie?
Sobota
14:50 Parkujemy przed I wejściem na plażę w Karwieńskich Błotach, żeby było bliżej plaży, żeby wejście było ładne, żeby miejsce za oknem było zielone. (Współrzędne miejsca GPS- N 54°49’55.502, E 18°11’40.262 )
15:00 Wreszcie biegniemy nad morze. Piasek jest ciepły, suchy i nagrzany słońcem. Najważniejsze jest słońce, a przy tym na plaży jest mało ludzi. Pełnia szczęścia, ale
15:30 żeby odpoczywać, też trzeba mieć siły, dlatego podgrzewam wyjęty z lodówki obiad. Zaspokajamy rodzinnego głoda i
16:00 wyruszamy rowerami razem z Mikołajem na zwiady do miejscowego kościoła w Karwii, żeby dowiedzieć się kiedy będzie niedzielna Msza święta. Okazało się, że właściwe zaraz rozpoczyna się o godzinie
17: 00 Msza Święta, na którą zajeżdżamy samochodem, parkując pod kościołem. Muszę przyznać, że tutejszy ksiądz proboszcz jest dla mnie prawie jak mój miejscowy, tyle razy już tu odpoczywamy.
18:30 Co można robić będąc nad morzem – ano iść nad morze, jednak
20:00 chodzenie i bieganie na świeżym powietrzu wywołuje ponowny nawrót głodowego burczenia, opróżniamy do połowy lodówkę i
20:30 wyruszamy nad morze. Tym razem na zachód słońca, z pytaniem na ustach – Czy dzisiaj, kiedy przyjechaliśmy na tak krótko słońce zechce wykąpać się w morzu? Czy lepiej jest iść czy przysiąść by karmić duszę i oczy usypiającym dniem ?
Wpatruję się w zachodzący dzień
po mojej głowie spacerują myśli
podsumowanie, planowanie
co było – nie wróci,
przede mną nowe.
Piszę na morskim piasku marzenia
zanurzam nogi w zimnej jeszcze wodzie
Wczoraj było zbyt szybkie
Dzisiaj
Właśnie dla mnie
Słońce urządziło czerwcową kąpiel
Dostałam od Małgosi książkę
z przypiętą żółta kartką
to dla ciebie przeczytaj.
Czytam, wertuję
wierszujący ksiądz Janek*
to mnie rozśmieszy, to pacnie po głowie
(AW)
*Ks. Jan Twardowski
22:00 Inhalacje nadmorskie potrafią każdego uśpić. Udaje nam się jednak jakoś powrócić z plaży na spanie pod dachem. Może noclegu na plaży zakosztujemy przy następnym przyjeździe?
Niedziela
5:30- 6:30 Każda chwila jest niezwykle cenna, a czas na morzem trzeba wycisnąć jak cytrynę. Dlatego w doborowej czworonożnej kompanii wyruszam w świetle wschodzącego słońca. Pięć collie przeczesuje plażę w poszukiwaniu skarbów i
Ile można pisać o morzu? O tym, że szeroka, złota plaża i że fale cudownie głaszczą nogi. O tym jak miło obudzić się i po prostu iść na plażę, żeby spacerować i oddychać. Nic prostszego, a jednak.
W niedzielę byłam na plaży tylko ja i moje pięć collie. Chociaż nie, były jeszcze całe stada świerszczy dające koncert w krzakach tuż przy plaży. Kiedy szłam pośrodku plaży, tej muzyki nie zagłuszały nawet morskie fale.
6:30- 7:00 jakby spaceru było mi mało, dołącza do mnie Mikołaj, żeby pobiegać. Zmniejszamy ilość collie do dwóch, żeby Wojtek nie był samotny i wdychamy morze. A tak przy okazji, czy można pisać idziemy nad morze, skoro zejście na plażę zajmuję tylko minutę ?
7:00- 8:00 Dobrze, że nie wszyscy biegali, bo czeka na nas śniadanie. Woda morska jest słona o tym każdy, więc my jemy jajecznicę bez soli.
8:00 – 9:30 Plażowanie
Leżymy na plaży porozkładani pomiędzy naszymi collie. Co jakiś czas ktoś przechodzi przypatrując się naszej rodzinnej drzemce.
-O zobacz, ile takich Lassie- takie słowa słyszałam najczęściej.
– One wyglądają niezwykle dostojnie, na tym piasku- mówili inni.
Jednak przyznam się, że do tej pory nie wiem jak to było możliwe, kiedy nagle usłyszałam męski głos dochodzący z grupy osób idących brzegiem morza.
– Zobaczcie tam leży sześć psów. Liczę jeszcze raz – jeden, dwa, trzy… i sześć.
– Rzeczywiście- odpowiada ktoś z grupy.
9:30- 10: 30 Tak nas uwiódł brak soli, żeby postanawiamy osłodzić kawkę i wyruszamy rowerami do cukierni, kupując 5 ciastek według zalecenia Mikołaja- mokre i duże. Dlaczego pięć?
11:00 Pałaszujemy ciasteczka obmyślając kolejne atrakcje i
11:30 dzielimy się na grupy, realizując szaleńcy plan jazdy rowerami tuż przy falach. Bliżej już się nie da. Jeśli nigdy tego nie robiliście to naprawdę warto. Jazda rowerem przy samych morskich falach. W punkcie gdzie morski piasek jest jeszcze twardy, gdzie przed chwilą uderzyła fala.
Dwa jamniki krótkowłose, bokser, grzywacz chiński, border collie, dwa owczarki niemieckie, westie, wyżeł, cztery yorki, pięć collie. To taki mały bilans spotkań nadmorskich. Ale do tej wyliczanki dodam jeszcze parę, którą szczególnie zapamiętałam west corgi pembroke wraz z jamnikiem szorstkowłosym.
Wyruszyłam na spacer z pięcioma collie idąc zieloną drogą tuż przy wydmach z widokiem na morze. Wojtek i Mikołaj pojechali na rowery. Potem mieliśmy się wymienić.
Wśród zielonych krzaków zauważyłam małe okienko z widokiem na morze, usiadłam żeby odpocząć i popatrzeć na błękit. Na dole tuż przy morzu stała kobieta z para swoich psów. Corgi stale szczekał oczekując z niecierpliwością jak jego właścicielka znowu i znowu rzuci mu do morza sporej wielkości kijek. Przynosił go, po czym znowu żądał kolejnego rzutu wpatrując się w nią i szczekając. Szło mu to bardzo szybko, zarówno wskakiwanie do wody, jak i wyskakiwanie z niej. Kijek przynosił z wielką radością. Jamnik w tym czasie kręcił się po plaży tuż przy nogach kobiety jakoś nieskory do morskich kąpieli.
Kiedy ruszyłam w kierunku zejścia na plażę, kobieta z parą swoich psów także ruszyła w tym samym kierunku stale bawiąc się z nimi.
U wejścia spotkałyśmy się. Nie mogłam przejść obojętnie wobec nich, gdy tyle czasu przypatrywałam się ich zabawę.
– Nie mogłam oderwać od was oczu przypatrując się zabawie z patykiem. Jaki ten corgi jest wysportowany!- zaczynam rozmowę ciekawa dalszej wymiany zdań.
– Mój corgi ma już 10 lat. Mieszkamy w mieście. Gdy on jest nad morze wstępują w niego nowe siły. Biega, skacze, cieszy się. W mieście nie chce chodzić, bolą go nogi, nie ma apetytu. Dlatego tak lubimy tu przyjeżdżać- odpowiada mi kobieta patrząc na swojego plażowego urwisa.
– To niesamowite. To zupełnie jak u ludzi- odpowiedziałam.
Wiem, że ten widok i rozmowę długo będę pamiętać.
13:00 Znowu podział na grupy. Jedna grupa przygotowuje obiad, druga rowerem wyrusza do cukierni, chcąc sprawdzić kolejne smaki niekupionych poprzednio słodkości.
13:30 Wreszcie obiad. Jest to przyjemna chwila, zwłaszcza, że tuż po nieosolonym makaronie jest
14:00 znowu kawka
14:15 i ponowne plażowanie, takie na pożegnanie, a my nie lubimy się żegnać, gdy jest taaaaaka pogoda, że lepsza być nie może. Jednak w głowie coś wierci i drąży, czeka droga.
16:30 Chcąc nie chcąc schodzimy z plaży i
17:10 wyruszamy do domu.
Dzisiaj odziana w sweterek, wczoraj wygrzewająca się na plaży z certyfikatem czerwonej autentyczności pobytu na wybranych częściach ciała.
[nggallery id=17]