Było niedzielne popołudnie. Dziadkowie przyjechali do Sosnowego Lasu, piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Przeczytałem im to opowiadanie. I zaraz potem rozpoczęła się dyskusja: o miłości, życiu tu i teraz, życiu wiecznym…Wszystko rozpoczęło się od jednego pytania. Jest to pytanie, które każdy z nas musi sobie zadać.
Otwarte serce
Kraina ta była pełna słońca, a jej drogami niósł się zapach kwiatów. Rządził nią sprawiedliwy król, który dbał o poddanych i troszczył się o dobro każdego mieszkańca. Ulubieńcem na jego dworze był ubogi poeta, w którego talent władca święcie wierzył i który często towarzyszył mu w rozmowach.
Pewnego dnia król polecił poecie, by ten wyszedł poza bramy pałacu i poznał mieszkańców krainy, dowiedział się, czego pragną, czego oczekują od życia. Król miał zamiar zapewnić im to, czego będą potrzebować.
Poeta wyruszył w drogę. W czasie wędrówki pytał ludzi, w co wierzą, czym jest dla nich życie i o czym marzą. Spotkał młodą dziewczynę, którą matka zmuszała do pracy, kiedy myśli jej córki błądziły po lesie, szukając magicznych wróżek – powiedziała ona, że chciałaby żyć w innym świecie. Dwaj bracia powiedzieli, że życie jest dla nich walką, gdyż zawsze walczyli ze sobą o ziemię pozostawioną przez ojca. Skazaniec w więzieniu marzył o życiu, a jego strażnik z wytęsknieniem oczekiwał wiecznego odpoczynku. Większości ludzi jednak brakowało pieniędzy.
Gdy król otrzymał wiadomości od poety, kazał wysłać mieszkańcom krainy sakwy z pieniędzmi wierząc, że dzięki temu będą oni mogli spełnić swoje marzenia. Oni jednak następnego roku ponownie poprosili o pieniądze, kolejnego również, aż pałacowy skarbiec zaczął pustoszeć. Wtedy król jeszcze raz wezwał do siebie poetę.
– W skarbcu zostało bardzo mało złota. Czy jest coś, o czym marzysz? – zapytał go.
– Zawsze pragnąłem otwierać ludziom serca – odparł poeta.
– Proszę cię więc, abyś wyruszył w podróż i opisał mi w wierszu, co przeżyjesz. Będę na ciebie czekał.
Poeta uczynił zgodnie z nakazem króla. Przemierzył wiele dróg, doświadczył gwałtowności burzy, samotności pustyni i ulotności letniego wieczoru. Oglądał wschody i zachody słońca. Poznał siłę miłości i ból straty, widział uśmiechy i pogardliwe spojrzenia. Spotkał ludzi, z którymi bawił się całe noce pod gwiazdami, widział cuda, chorych, którzy wstawali z łóżek, płakał i śmiał się do łez. Modlił się do swego świętego patrona, a ten prowadził go, by poeta w jednej skończonej chwili, w jednym przebłysku światła mógł dotknąć nieskończoności.
Wrócił do pałacu po roku, w obdartych szatach i ze światłem w oczach. Król oczekiwał na niego. Poeta nie wyrecytował wiersza, lecz drżąc na całym ciele, podszedł do niego i szepnął mu na ucho tylko jedno słowo. Potem odsunął się i zobaczył, jak twarz króla blednieje, a następnie rozpala się wewnętrznym płomieniem. W jego oczach również pojawia się światło: był ślepy, a nagle przejrzał.
– Dziękuję ci – powiedział król i zaraz zerwał się z tronu, by pobiec do żony i dzieci.
Poeta w blasku księżyca zaczął pisać wiersze, zawierając w nich słowo, które miało moc dawania życia. Król zaś posypał głowę popiołem i wyruszył w podróż, wędrując po świecie w przebraniu żebraka – czasem przychodzi również do nas, prosi o chleb i wodę, i wypowiada tylko jedno słowo, odchodząc i życząc nam dobrej drogi.
Mikołaj Wyrzykowski
06.06.2014
Autorka ilustracji: Ania Kiszkowiak
Opowiadanie zostanie przetłumaczone na francuski i będzie z nami w czasie wyprawy „France avec Passion”. Początek: już 30 czerwca!