Za dnia Strasbourg rozbrzmiewa dźwiękiem dzwonów z katedry, akordeonista gra przy restauracji, a wśród tysięcy kroków trójka muzyków śpiewa o tym, że wszyscy przemijamy. Kwitną kwiaty, okiennice urzekają kolorami, a słońce odbija się w rzece. Wieczorem zapalają się latarnie, zapełniają się kawiarnie, rozmowy jak dym unoszą się w powietrzu. A my spacerujemy, spacerujemy, spacerujemy…
Muriel zaprowadziła nas do Maison Kammerzel, restauracji, którą odwiedził np. Elvis Presley i która mieści się w najstarszej kamienicy w Strasbourgu. Przez osiem lat była tutaj kelnerką, a teraz razem z nią krążymy między zastawionymi stołami, przy których w czasie obiadu i wieczorami od ponad 100 lat tętni życie. „Nie lubię gotować, ale podawać do stołu. Po prostu uwielbiam mieć kontakt z ludźmi”, opowiada Muriel. Pracowała również w innych krajach jako kelnerka. „Bycie dobrym kelnerem nie jest proste, trzeba się dużo uczyć”, wyjaśnia.
Z kolei jej mąż, Alberique, jest pasjonatem kuchni. Dużo opowiadał mi o kuchni afrykańskiej i azjatyckiej, o daniach, które smakował w restauracjach podczas podróży. „A znasz kuchnię polską?”, zapytałem. „Tylko trochę. Zawsze przejeżdżałem przez Polskę, nie zatrzymując się.” „Możemy więc przygotować dla ciebie jakieś polskie danie…może…pierożki?” Spontanicznie wymyśliliśmy przepis na pierogi z jabłkami i fromage blanc. Przyszły dzieci i lepiły pierogi razem z mamą. „Pyszne. Jadłem kiedyś pierożki, ale nie takie, skąd znacie ten przepis?”, powiedział Alberique podczas jedzenia.
Nocując u Muriel i Alberique’a, czuliśmy się jak w rodzinie. Rozmawialiśmy do późna w nocy, budząc się nad ranem, niewyspani i szczęśliwi.
Za dnia jeździliśmy po Strasbourgu rowerami, przemieszczając się pomiędzy światłem i cieniem kolejnych uliczek. Sympatyczny, brodaty Francuz oprowadzał nas po mieście. „Strasbourg wciąż przechodził z rąk francuskich do niemieckich, z niemieckich do francuskich. Mój pra-pra-pra-pra dziadek urodził się w Strasbourgu i umarł w Strasbourgu, a cztery razy zmieniał narodowość.” Wieczorem spacerowaliśmy wśród szumu rozmów i ulotnych śmiechów, obserwując światła: te prawdziwe, i te odbite…
Mikołaj Wyrzykowski