Dziennik francuski. Jak dzieci.

Leżąc tuż przy brzegu morza czuję jego przypływy i odpływy, a lekka fala uderza w moje plecy. To jedno z moich ulubionych zajęć nad morzem, kiedy nieco zmęczona pływaniem, chcę odpocząć. Kiedy woda jest ciepła, a dziś ma dalej swoje 28 stopni, lepiej jest przebywać w mokrej wodzie, niż na suchej plaży. Tak leżałam, kiedy miałam 10, 20 lat, wówczas bywało, że z wody trzeba mnie było wyciągać za nogi na siłę ( nadal to bardzo lubię). Leżę w wodzie mając swoje kolejne dziesiątki lat więcej. Jestem pewna, że jeśli spotkamy się za kolejne lat więcej, a woda będzie nadal tak ciepła w morzu jak dzisiaj, będę tak samo leżeć, poznacie mnie. Mam swoje ulubione wodne środowisko i swoje wodne przyzwyczajenia.

Tuż przy brzegu morza dzieci gonią uciekającego z piłką w pysku małego pieska. Pełna radość. Piątka dzieciaków goni psa, a on ich przechytrza. Ba, nawet odstawia zieloną, piłeczkę od tenisa czasami na ziemi, rozgląda się zadowolony, zerka roześmianymi i czujnymi oczami na boki, bach i znowu biega z piłeczką. Zatrzymuje się tuż przy nas, zaproszeni uczestniczymy w zabawie.

– Takiego złapać, to jest dopiero sztuka- mówię głośno do Wojtka – podczas gdy on rzuca mały kamyczek, jakby do morza. Piesek biegnie za kamieniem zainteresowany nową zdobyczą.

– Wziąłem go na sposób- odpowiada mi Wojtek – gdy dzieciaki złapawszy piłeczkę ze śmiechem biegną razem z psem na deptak, bo na tej plaży nie można wchodzić z psami.

Nikt nie widział, zabawa się udała.

Tuż przede mną siedmioletnia dziewczynka leżąc na brzegu morza bawi się wodą, chwyta się kamieni, cieszy się. Rozumiem ją doskonale.

Ania, Francja, 22.07.2015

WP_20150720_001-1