Było już dość późno, więc znaleźliśmy zaledwie jedną otwartą kawiarnię, do której od razu z chęcią wstąpiliśmy. W końcu to niejako hańba – przecież jak można być w Wadowicach, a nie skosztować papieskich kremówek? Od razu przypomniałem sobie słowa wypowiedziane przez papieża, a wywieszone na plakacie koło jednego z barów: „Pamiętam, jak po maturze chodziliśmy na kremówki. Nie wiem jak my to wytrzymaliśmy, te kremówki po maturze.” 😉

Z tą myślą zajadaliśmy te pyszne kremowe ciasteczka, zastanawiając się, co też poczniemy z tymi kilkoma godzinami, które zostały nam do wieczora. Idąc wyłożoną kamieniami uliczką zauważyliśmy reklamę parku miniatur w Inwałdzie, połączonego z Dinolandią (do której akurat nie mieliśmy zamiaru wchodzić). „Jak nie teraz, to kiedy?”- stwierdziliśmy jednomyślnie i całkowicie spontanicznie wsiedliśmy do samochodu, kierując jego koła w stronę kolejnego ciekawego miejsca, które mieliśmy zamiar jeszcze dziś zobaczyć. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że kiedy zaparkowaliśmy i doszliśmy do bramy, okazało się, że już od jakiejś pół godziny jest zamknięta na cztery spusty – teraz patrzała na nas smutnymi oczami, jakby próbując wydobyć słowa ze swych drewnianych ust: „Trudno, zobaczycie to innym razem. Teraz musicie zawracać…”
Przy wsiadaniu do samochodu rzuciliśmy jedynie okiem na wieżę Eiffla w skali 1:20, watykańską Bazylikę św. Piotra, kilka innych wzniosłych budowli przedstawionych w miniaturze – i ruszyliśmy z powrotem, myśląc już tylko o ciepłej herbacie, którą przyrządzimy sobie od razu po przyjściu do naszego drewnianego domku, wciśniętego gdzieś pomiędzy lasy świerkowe, płynące kamienistymi korytami potoki, otoczonego przez prowadzące ku kolejnym szczytom górskim wąskie, gliniaste dróżki.
Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do klasztoru Karmelitów Bosych, miejsca gdzie Jan Paweł II otrzymał od zakonników swój pierwszy szkaplerz, który później nosił przez całe swoje, pełne przygód życie.
Gdy schodziliśmy w dół kamienistą alejką otoczoną starymi dębami, myślałem sobie o dzisiejszym dniu, rodzinnym miasteczku Karola Wojtyły, którego najważniejsze zabytki zwiedziliśmy (łącznie z kremówkami) i przypomniałem sobie słowa, które papież Polak wypowiedział niegdyś o Wadowicach, reklamujące zresztą wjazd do nich: „Tu, w tym mieście, wszystko się zaczęło…”.
A my dziś mogliśmy zobaczyć wadowicką bazylikę, posmakować papieskich kremówek, poznać odrobinę historii, przejść się ulicami, którymi niegdyś chodził Jan Paweł II i dzięki temu wszystkiemu przekonać się na własne oczy o prawdziwości tych słów…
Mikołaj „Mikiotor” Wyrzykowski
Dodatki:
Jako że przewodnik bez opisywania faktów historycznych, ciekawostek i udzielania różnych porad jest jak krowa, która nie daje mleka (czyli zupełnie bezużyteczny) postanowiłem w moich tekstach właśnie takie dodatki, które po prawdzie są fundamentalną podstawą, umieścić.
Co musisz wiedzieć o…
Sanktuarium Matki Bożej na Jasnej Górze
Sama nazwa „Jasna Góra” została nadana przez paulinów na pamiątkę ich macierzystego klasztoru św. Wawrzyńca w Budzie, położonego na wapiennej skale sięgającej 293 m n.p.m. Klasztor przeżywał wiele razy oblężenie. Pierwsze miało miejsce podczas potopu szwedzkiego w 1655 roku, jednak po nieudanych próbach zdobycia wzgórza i nieustannych odmowach przeora zakonu w związku z poddaniem się Szwedzi zrezygnowali. Niestety już przy oblężeniu podczas Konfederacji barskiej w 1772 Stanisław August Poniatowski oddał klasztor w ręce Rosjan. Podczas ich zaboru zakonnicy byli mocno ograniczani, a Jasna Góra plądrowana. Miał on też jednak swoje dobre strony, bo klasztor nie został zniszczony podczas I wojny światowej, kiedy to był pod okupacją austro-węgierską. W roku 1920 ponownie ustanowiono NMP na Królową Polski – po tym wydarzeniu klasztor przeżył spokojniejsze dwie dekady, po czym ponownie był pod okupacją, tym razem hitlerowską podczas II wojny światowej.
Jak wszystkim wiadomo, w całym klasztorze najważniejszy jest święty obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Wedle legendy namalował go św. Łukasz Ewangelista, do tego celu wykorzystując deskę ze stołu, na którym jadł Jezus wraz ze swoją rodziną. Jeszcze w tym samym roku, kiedy na Jasną Górę zostali sprowadzeni paulini (1338) obraz został sprowadzony właśnie tutaj w dość niewiadomy sposób z Rusi. Jedna z wersji mówi, że książę Władysław przewoził ikonę do Opola i zatrzymał się w Częstochowie na postój. A jako że konie nie chciały mu później ruszyć, uznał to za znak Boży i zostawił tam obraz. W każdym razie o jego ciekawej historii warto sobie więcej poczytać.
Zyskanie sławy wśród mieszkańców kraju wiąże się również ze wzrostem zainteresowania złodziei. Pierwszy taki najazd (w wykonaniu husytów) miał miejsce w 1430 roku, kiedy to został on skradziony i uszkodzony (podobno wszystkich spotkała zasłużona kara, a temu śmiałkowi, który odważył się ciąć mieczem po twarzy Matki Boskiej uschła ręka).
W roku 1717 biskup chełmski Krzysztof Andrzej Jan Szembek dokonał koronacji ikony, przez co stała się ona drugim koronowanym obrazem w Polsce – spowodowało to jeszcze większy wzrost ilości pielgrzymek na Jasną Górę, ku cudownemu obliczu Czarnej Madonny z Dzieciątkiem.
Bazylice Mniejszej Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach
Kościół miał ciężkie życie. Przeżył dwa pożary: pierwszy raz w 1440 podczas wielkiego ognia, który opętał całe miasto – był to wtedy jeszcze mały, drewniany kościółek, na miejscu którego właśnie po tym wydarzeniu postanowiono wybudować jego murowanego brata. Niestety i on podczas kolejnego pożaru miasta w 1726 roku uległ zniszczeniu. Odbudowy podjął się Franciszek Sosna, stawiając kościół w stylu późnobarokowym o posadzonej na frontowej ścianie wieży, kształtem przypominającej nieco arabskie iglice czy wieże meczetów. Około rok później kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych zmienił nazwę na Ofiarowania NMP. W czasach nowożytnych zaś przeżył trzeci wypadek – podczas II wojny światowej została zrzucona na niego bomba, która sprawiła, że przez jakiś rok był nieczynny, jednak nie uszkodziła go na tyle, by na jego miejscu musiał być stawiany nowy.
W czasie tych wszystkich zniszczeń, jak i w XIX oraz XX. wieku dokonano wielu zmian, które wpłynęły na jego dzisiejszy wygląd. Wchodzimy więc do strzeżonej przez dwóch ważnych, polskich patronów (św. Stanisława i św. Wojciecha), pomalowanej na biało bazyliki i co widzimy? Dwuprzęsłowe prezbiterium nakryte krzyżowo-żebrowym stropem, gdzie wymalowano patronów Polski, których kanonizował Jan Paweł II. Po prawej stronie znajduje się poświęcona właśnie jemu kapliczka, zaś naprzeciwko niej, po drugiej stronie widać kolejną, w której przechowywane są relikwie m.in. św. Ojca Pio oraz Maksymiliana Kolbe… Po prostu warto tam być i zobaczyć na własne oczy;).