Góry na czterech łapach – dzień 12

W czasie całego wyjazdu wiele osób specjalnie podchodziło, żeby porozmawiać z nami, wydałoby się obcy ludzie. Mała dziewczynka z bransoletkami w kolorowe kształty psów, pokazujące swoje pieski. Anglicy pukający nagle w ramię „ Hello, ja też mam collie”. Rodziny różnych narodowości pytające lub pokazujące, czy mogą pogłaskać. Dziewczyny z wodą przy pomniku Adama Mickiewicza na Starym Rynku w Krakowie, opowiadające o swoich psach, o przyrodzie i ginących gatunkach zwierząt.
Napotkane rodziny na szlaku w Dolinie Chochołowskiej, oj to było przedziwne spotkanie. Na Jasnej Górze starsza pani podchodzi przepraszając, ale ona musi powiedzieć, że bardzo kocha psy, że tak się cieszy kiedy je spotyka. Te i wiele innych spotkań. Psy otwierają człowieka, otwierają usta, człowiek zaczyna mówić do nieznajomych. Mówią inni, mówię i ja, na początku wydawałoby się obcy sobie ludzie. ( Góry, 27.07.2011-07.08.2011)
Zwiedzanie Krakowa rozpoczęliśmy od Wawelu. Zjechaliśmy do parkingu podziemnego, żeby zaparkować. Piękna sprawa, parking duży, samochód ma gwarantowany w cenie cień, no i są toalety. Poszłam skorzystać, ale co zrobić z psem, poszła ze mną. Wyobraźcie sobie zdziwienie innych pań w toalecie, kiedy wyszłam z psem. ( Kraków, 28.08.2011)
Collie w czasie zwiedzania Krakowa ma niezwykłe wyczucie czasu i miejsca. Wyobraźcie sobie, zawsze załatwiała swoje potrzeby w pobliżu śmietnika. Miałam blisko do wyrzucenia jej pamiątek. ( Kraków, 28.08.2011)
Bardzo bym chciała, aby ludzie tak reagowali na mnie w słoneczny dzień jak na moją collie. Siadam pod Wawelem do knajpy Przysmak Staropolski, kelnerka sama przynosi naczynie z wodą dla collie. Ja czekam na swoją kolej. Siadam zmęczona na rynku pod pomnikiem Mickiewicza, od razu znajdują się uśmiechnięte dziewczyny przynoszące zimną wodę. A ja tyle musiałam czekać na gorącą kawę i czekoladę zamówioną w kawiarni. Może dlatego, że miałam za nie zapłacić ? A może dlatego, że chciałam dostać w upalny dzień ciepły napój, to przecież absurd, zamawiać w upał ciepłe napoje ? ( Kraków, 28.08.2011)
(Mój) Mąż mówi do żony ( czyli do mnie): „Kochanie Twoja siostra mniejsza zrobiła pod większym drzewem kupę.” ( Wadowice, 29.08.2011)
 Przy fontannie Św. Franciszka rozmawiamy z siedzącym mężczyzną. Patrzy  on na śpiącego collie. Zbieram się na odwagę i pytam go: Czy w tym Domu Pielgrzyma można nocować z psami ? Pewnie że tak, odpowiada mężczyzna, bo w na terenie Zakonu Braci Mniejszych ( zwani potocznie bernardyni ) założonego przez Św. Franciszka inaczej nie można. A to by im Święty Franciszek pogroził palcem, gdyby było inaczej. ( Kalwaria Zebrzydowska, 29.08.2011)
Przyjeżdżamy do Rzepisk. Nadal mamy to szczęście, że w czasie jazdy pada, wychodzimy z samochodu i nie pada, ale stale jest mokro. Patrzymy w kierunku przypuszczalnych gór wysokich, naszych pięknych Tatr, które powinniśmy widzieć z Rzepisk. Szukamy…i szukamy. – O zobacz, tam wyłania się jedna Tatra, a tam druga. Później Tatry były już widoczne. ( Rzepiska, 31.08.2011 )
 
Czekamy w Bukowinie Tatrzańskiej aż przejedzie 68 maraton kolarski Tour de Pologne, collie  kręci się koło napisu „Rysy  150m”, czasami trudne szczyty są tak blisko. ( Bukowina Tatrzańska, 04.08.2011)
 
Dzisiaj collie wstała już o 5:30, no cóż trzeba iść z nią do jej miejsc za potrzebą, na pobliskie wzgórza, zakładam kalosze, wychodzimy. Później o 7 rano spotykam góralkę, naszą gospodynię, która jest zdziwiona, że już jestem na nogach. Nie wiedziała, że do psa można wstawać szybciej niż do świnek. ( Rzepiska, 01.08.2011)
W czasie drogi na Groń Papieża, mały trzyletni Alek idzie szlakiem z rodziną, ja sobie w duchu myślę, skoro takie małe dziecko daje radę, to pewnie i mnie się uda. Doszłam i mały Alek też. Przy schronisku spotykamy się. Rodzice małego Alku, mówią: Cały czas mówiliśmy mu, zobacz piesek daje radę to i Ty dasz radę i tak weszliśmy. I kto tu kogo nakręcał do chodzenia ? Ja myślałam odwrotnie. ( Groń Jana Pawła II, 30.08.2011)
Kaplica na  Jaszczurówce została przez nas zlokalizowana przypadkiem. Kiedy wracaliśmy drogą do Rzepisk nagle krzyknęłam, zobaczcie jakie drewniane cudo, trzeba się zatrzymać. Zawracamy na parking położony naprzeciw kaplicy. Niestety przejście jest bardzo niebezpieczne, trzeba uważać i w ekspresowym tempie przechodzić na drugą stronę z parkingu do kaplicy.  Wzięłam collie na ręce i sprintem przez ulicę, a jest już co nosić. Zza parkującego przy przejściu samochodu wołają do mnie ludzie a za nimi wyłania się sznaucer miniaturowy. „My też tak zrobiliśmy, inaczej nie dało rady. Nasz pieszczoch bardzo lubi być noszony” ( Zakopane, 02.08.2011)
Wracamy z doliny Chochołowskiej, zatrzymujemy się ponownie koło bacówki, przy której na początku naszego dzisiejszego szlaku piliśmy żentycę. Nie możemy minąć takiej okazji, trzeba znowu ją wypić. Góralka pyta się czy smakowało, czy nie było żadnych sensacji żołądkowych. Jakie sensacje, nic nie wiemy chcemy więcej tego wyśmienitego napoju, więcej i więcej. Kiedy wypiliśmy,  wyjmujemy z plecami miskę, żeby dać collie wody, bo było gorąco. Tak wiem, nie daliśmy rady oderwać się od naczynia z żentycą wczesniej, żeby dać psu pić.. Góralka woła, nie wlewajcie wody, niech ona tez się napije tego co dobre. Powiem tak, smakowało collie nieprzeciętnie. Wypiła w tak samo ekspresowym tempie jak i my. ( Dolina Chochołowska, 06.08.2011)
W czasie całego wyjazdu wiele osób specjalnie podchodziło, żeby porozmawiać z nami, wydałoby się obcy ludzie. Mała dziewczynka z bransoletkami w kolorowe kształty psów, pokazujące swoje pieski. Anglicy pukający nagle w ramię „ Hello, ja też mam collie”. Rodziny różnych narodowości pytające lub pokazujące, czy mogą pogłaskać. Dziewczyny z wodą przy pomniku Adama Mickiewicza na Starym Rynku w Krakowie, opowiadające o swoich psach, o przyrodzie i ginących gatunkach zwierząt. Napotkane rodziny na szlaku w Dolinie Chochołowskiej, oj to było przedziwne spotkanie. Na Jasnej Górze starsza pani podchodzi przepraszając, ale ona musi powiedzieć, że bardzo kocha psy, że tak się cieszy kiedy je spotyka. Te i wiele innych spotkań. Psy otwierają człowieka, otwierają usta, człowiek zaczyna mówić do nieznajomych. Mówią inni, mówię i ja, na początku wydawałoby się obcy sobie ludzie. ( Góry, 27.07.2011-07.08.2011)
Wyjeżdżamy. Nasz GPS całkowicie zastrajkował, gdyż w czasie 1,5 godziny szukał sygnału satelity. To się nazywa przywiązanie do gór. Nawet taki GPS, a wie co jest dobre ! ( Rzepiska, 07.08.2011 )

Anna Wyrzykowska  07.08.2011