Dziennik pokładowy. Luksus i wino (3-4)

Na czym polega luksus? Masz wszystko, co potrzebujesz? Masz wszystko ponad miarę? Masz to, co lubisz, i masz ile chcesz? Cokolwiek nie odpowiecie na te pytania, znam osobiste i  dzisiejsze pojęcie luksusu. Dla mnie to dzisiaj szklanka zimnej wody, wiejący wiatr i odespanie podróży.

Prowansja

Pierwszy dzień pracy minął. Znamy się już po imieniu, znamy swoje kraje ( Francja, Włochy, Polska, Grecja) wiemy, kto jak przycina, jakie ma tempo, kto woli nosić wiaderka, kto gimnastykować się na krzewami winogron w poszukiwaniu przyczajonych wśród liści kiści winogron.

Francuzi mówią po francusku, Włosi po włosku, a Polacy po polsku, ale to przecież oczywistość. Tak macie rację, ale muszę dodać, że rozumiemy się.  To taki okres sprzed wieży Babel, mówią a rozumieją się. Włoch spontanicznie dodaje – Kocham Polskę, na co odpowiadamy – kochamy Włochy.

A wracając do mojego luksusu, dzień zakończyliśmy oflagowanym francuskim melonem. To się nazywa już opływanie w luksusie. ( 05.09.2016)

Prowansja

Jest samo południe. Już nawet zniknął cień od traktora, a słońce osiąga swoją największą moc. Nagrzana butelka stoi pod jednym z krzaków winorośli. Nie daje ochłody.

– O gdyby tak woda zamieniła się w wino – rozmarzyłam się.

– To byłoby dobrze, tylko musimy poszukać Jezusa –  odpowiada Mariusz, który właśnie odbiera ode mnie kolejny raz wiadro pełne uzbieranych winogron.

– Tak, ale wiesz musimy mieć chyba przede wszystkim parę młodych – odpowiadam i śmiejemy się. O co będzie trudniej?

( 06.09.2016)

Prowansja

PS.  Dla czytających

Dziennik prowadzony jest na żywo. Ograniczony chybotliwym żółtym ołówkiem, grubym zeszytem, do którego na szybko zapisuje ciągi myśli, oraz długości baterii w komputerze, który często wyłącza się w najbardziej atrakcyjnym dla niego czasie.

Prowansja