Dziennik pokładowy. Na burgundzkiej prowincji ( 25)

Ukryci w winogronach najpierw pytamy jak masz na imię. Poznajemy się osobiście. Imiona mają swoje odpowiedniki w wielu językach, ale nie wszystkie.
– Jestem Kevin, a ty? – słyszę tuż obok. – Jestem Wojtek. Zerkam przez zielone liście. Cisza. Ojtek ? Problem z akcentem i wymową.  – Jestem Antonio – za którymś razem słyszę jak mówi Wojtek. I tak zaczyna się.

– Ej Antonio, panier (koszyk) – podchwyciła reszta – i tak już zostało. Wojtek został Antonio, co zresztą bardzo mu podpasywało i tak przy wyjazdach chyba już zostanie.

Pomimo iż imię Anna, po francusku ma swój dokładny odpowiednik, tego samego dnia, co Antonio, zostałam Nataszą, Ja jednak przy tym nie zostanę.

Burgundia

Ta parcela jest tak nachylona, że tnąc winogrona musimy zawsze wspinać się pod górkę, a pod kosz podkładać nogę, aby nie stoczył w dół. Pomimo to i tak, co jakiś czas słychać okrzyki, znowu!  Już nie wiem, czy lepiej jest zbierać na stojącą czy na siedząco.

Burgundia

Joseph ma tak szeroki uśmiech, że mógłby konkurować z Julią Roberts, gdyby tylko chciał. Ale on woli uczyć Toma ze Szwecji francuskich słówek. Zwłaszcza, jeśli mają ustaloną za to zapłatę. Tom pożyczy Josephowi swój szampon, po który ma tak bujne włosy, co pomoże uzyskać Josephowi pokrycie łysiny i bycie bezkonkurencyjnym z Julią Roberts.

Lorenzo nie wygląda na Włocha, a co więcej charakterystycznie mówi po francusku dodając na początku takie bulgotanie….guuuuu. Brodaty, z dużymi oczami, nie pija kawy przy kolacji, przecież Włosi tak nie robią. Zdarzył się jednak wyjątek , jakim było zakończenie winobrania, kiedy to Lorenzo kilkakrotnie pijał kawę  nocą. Wiadomo, zakończenia to inna sprawa.

Asterix i Obelix usiedli obok siebie, nie wiem czy zrobili to specjalnie, ale wiem, że trwają kolejne odsłony nowego filmu „Na burgundzkiej prowincji”. Jest wzruszenie i dowcip, jest szybka i wartka akcja, gra swobodna, a przede wszystkim jest ten uśmiech i błysk oka. Bierze mnie to.

Leje się woda i wino po obrusie z ceraty. Dzisiaj trafiło na Helgę. Tradycja, nie była czujna.

W trakcie kolacji uczę się jeść widelcem odwrotnie, tak jak siedzący naprzeciwko mnie Johny. – Jesteś Johny Cash? – Nie jestem John Travolta – odpowiada i uśmiecha się z błyskiem w oku.  Dalej próbuję tę jego sztuczkę. Na dzisiejszym stole podczas obiadu i kolacji gościł kuskus na zimno z warzywami i wołowina w plastrach, zupa cebulowa z grzankami obficie sypana serem, brokuły zapiekane w sosie z serem i szynka z pietruszką w galarecie zwana jambon persillé de bourgogne, wszystko jak zawsze z talerzem serów i deserem, dziś do wyboru mus czekoladowy lub sałatka owocowa, no i na koniec oczywiście kawa. 27.09.2016 ( wtorek) Ania