Z daleka słyszę sygnał do odjazdu. Stoją już trzy samochody. Wszyscy do nich wsiadają. A ja jestem zdecydowanie nieprzygotowana, mam klapki na nogach jakbym miała iść na plażę i brakuje mi w ręku ostrego narzędzia co cięcia. Rzucam się do biegu. Otwieram drzwi kampera, chwytam sekator, zakładam skarpety. Butów nie zdążę już założyć są zawiązywane,chwytam je za długie sznurowadła i biegnę tuż przy traktorach do stojącego pośrodku trzech samochodów, wesołego busa z głośną muzyką.
Ślizgiem wpadam na tylne siedzenie trzem osobom na kolana.
W skarpetach z sekatorem i brudnymi butami w ręku.
Antonio biegnie tuż za mną wślizgując się na przednie siedzenie na kolana czterech siedzących już osób. Poprawia się trafiając na kolana dużego Josepha, który sam ledwie się mieści na siedzeniu. Chce się zamienić, ale wreszcie poddaje się. Nie jest mu łatwo, bo właściwie jest zaklinowany pośród innych siedzących. I tak zostało. Dzisiaj na kolanach innych siedzimy razem z Antonio. Głośna muzyka miesza się z naszą zabawą.
Sypie się piach z moich butów.
Razem z innymi krzyczę do stojących na wąskiej drodze ludzi, to nasza droga na kolejne winobranie – to poobiednie.
Jest zabawa.
Otwierają się drzwi mojego rzędu w samochodzie, wyrzucam przez okna po jednym ze swoich butów, serio zawsze o tym marzyłam, wyskakuje z samochodu w samych skarpetach szukając butów, mogłabym ich nieco dłużej poszukać, trzymam sekator w dłoni.
Zawsze.
Na przystawkę ziemniaki na zimno z cebulą i śledziami lub też z cebulą i boczkiem, klopsy w białym sosie, z pieczarkami, sałata z tuńczykiem i kukurydzą i zmiksowane ziemniaki z warzywami i mięsem mielonym.
Bon appétit!
28.09.2016 ( środa) Ania