Chłopaki mają kąpiele u Gellerta, a ja węgierskie winko, spacery wokół hotelu i kąpieliska Gellerta oraz odpoczynek na ławce. Wreszcie wracają wymoczeni.
– Jak było, opowiadajcie- wołam do nich z daleka.
– Były rzymskie kolumny, ozdobne balkony, szklany sufit, baseny o różnych temperaturach wody, i byli jeszcze faceci defilujący w fartuszkach odsłaniających nagie półdupki – rozwodzi się Wojtek
– No to mieliście atrakcje. A te fartuszki, każdemu dawali? A kobiety? – moja ciekawość gwałtownie wzrosła.
– W Gellercie przywitał nas portier mówiący tylko po węgiersku, który wiele się naopowiadał w bajecznie kolorowy sposób, jednak to nie była nasza bajka. Wzięliśmy klucze i z uśmiechem poszliśmy dalej na baseny. Tam gdzie mężczyźni świecili połówkami, kobiet nie było, to była tylko męska część Gellerta. W każdym razie nam fartuszków nie dali -Wojtek wydusił z siebie swoje przeżycia kąpieliskowe.
Przyznam się, że kiedy oni zniknęli w czeluściach kąpieliska, ja z czworonogami podeszłam do ciężkich drewnianych drzwi, by w czasie, kiedy będą się one otwierały zobaczyć, małe, co nieco. Widziałam drewnianą portiernię z boksami, za którymi znikali kolejny wchodzący.
Tego dnia wszystko nam się przedziwnie układało, po wymianie doświadczeń, ruszyliśmy dalej pod górę Gellerta tym razem samochodem, żeby dotrzeć do Cytadeli położonej na samym wzgórzu.. Samochód zaparkowaliśmy na darmowym parkingu w połowie drogi i dalej ruszyliśmy pieszo. Tam znowu przywitał mnie znajomy zapach grzanego wina, tym razem w jeszcze większym kotle.
Co było robić, słońce grzało, ale wiatr samym szczycie wzgórza przewiewał, a i ten zapach! Jednym słowem ponownie zamówiłam winko w termokubkach umożliwiających dalsze spacerowanie wśród sporego tłumu ludzi deptakiem z widokiem na panoramę Pesztu.
Wokół co chwilę rozlegały się okrzyki podziwu, a ręce turystów same wyciągały się pokazując wijący się Dunaj, mosty i zabytki Pesztu. Na straganach stojących wzdłuż drogi wiodącej do cytadeli stały stragany z bibelotami. Mikołaj wypatrzył pudełko z zaszyfrowanym zamknięciem z drewna. Składasz, przekładasz, odwracasz i sezam otwarty. Instrukcje sprzedawcy powtórzyli, żebyśmy samodzielnie mogli czynności otwarcia małej drewnianej skrzyneczki. Ja do tej pory nie umiem ujarzmić tego węgierskiego pudełka. Powód ? Chyba za mało słuchałam.
Cytadela zbudowana przez austriaków na kształt litery U. Stanęła na szczycie góry Gellerta w roku 1851. To budowla mająca 220 m długości i 60 m szerokości. Jej grube mury dochodzące do 4 m wnoszą się na wysokość 12 do 16 m nad poziomem gruntu. Zrobiły na mnie wrażenie.
Idziemy pasażem do 14 metrowego pomnika węgierskiej statuy Wolności artysty rzeźbiarza, Zsigmonda Kisfaludy Strobla wzniesiono w 1947 r. dla upamiętnienia wyzwolenia Węgier.
Ze wzgórza Gellarta można zejść na dół parkowymi ścieżkami do pomnika Gellerta i do Dunaju. Tym razem po wylegiwaniu się w jesiennym słońcu z widokami w oparach węgierskiego wina trzeba wracać do samochodu.