Szczęśliwa rodzina i naród

Spotkaliśmy się na jeszcze prawie pustym dużym placu białych kamyczków,  pośród wjeżdżających na niego samochodów z całej Polski. Oni z małymi plecakami z zawieszoną muszelką, obrośnięci i uśmiechnięci, ja z trzytygodniowym wyczekiwaniem na tę chwilę, nasze spotkanie na Stadionie PGN Narodowy w Warszawie było końcem ich pielgrzymki Camino de Portugues, aby uwielbiać Jezusa w mocy Ducha świętego. 1 lipca, wreszcie razem rodzinnie, i razem narodowo. „Szczęśliwy naród, który umie wielbić Boga”. A mamy za co uwielbiać!

– Kto z was doświadczył Bożego działania podnieście ręce – słyszę prośbę o. Johna Bashobory w trakcie jednej z konferencji. Podnoszę ręce i widzę jak w geście uwielbienia podnoszą je siedzący przede mną. Oglądam się za siebie. Tam też rzesza rąk w górze. Wszyscy śpiewamy głośno i radośnie „Całym sercem będę Ciebie chwalił Panie, będę opowiadał Twoje cuda”.

Tak, cudów w ostatnim czasie w naszym życiu było całe mnóstwo. Jak choćby sam fakt pielgrzymowania na szlaku św. Jakuba. A jeden z ostatnich cudów, to uzdrowiona noga spotkanej w schronisku na szlaku Camino kobiety. Pamiętam ten telefon Wojtka z Santiago de Compostela i wiadomość, kobieta nie mogła chodzić, bolała ją noga, pomodliliśmy się nad nią i po dwóch godzinach chodziła i wielbiła Boga opowiadając wszystkim napotkanym co się wydarzyło, potem razem poszliśmy wielbić Boga na Mszę św. Miała iść dalej szlakiem camino, a potem się odezwać jak będzie w Polsce. Całym sercem będę Ciebie chwalił Panie.

Na płycie stadionu jakiś mężczyzna wstaje z wózka. Widzę jak jeszcze nieporadnie stawia swoje kroki.  Matka z małą, może dwumiesięczną dziewczynką  z wielką różową opaską na małej główce ozdobioniej kokardą niesie ją dumnie wtuloną w ramionach. Sama radość i miłość. Ojcowanie przy dźwiękach pieśni bawią się ze swoimi dziećmi. Tuż obok mnie młody wysportowany mężczyzna śpiewa pełną piersią kolejną pieśń, w oczach mając łzy. Tutaj dokonują się wielkie rzeczy.

Na stadionie zrobiło się już nieco ciemno, śpiewając zapalamy lampki w telefonach. Nie widzę swojego światła, lecz widzę światła innych, tych naprzeciwko i po bokach. Morze małych światełek. Jedno światełko nic nie znaczy, wspólnota to siła.

Wracamy nocą. Jest całkiem ciemno, a ja mam ciągle przed oczami światła na stadionie.

Ania, Warszawa, 1 lipca 2017