Dzień we Florencji

Miasto kolebka renesansu jest tak oblegane przez turystów i napisano o nim już tyle, że chyba żaden wstęp nie jest potrzebny. Zamiast tego przejdę prosto do subiektywnego przewodnika po miejscach, do których najchętniej zaraz bym wrócił.

  1. Galeria Uffizi

Polecam zacząć dzień wcześnie rano od pójścia do Galerii Uffizi. To jedno z najważniejszych muzeów na świecie w Europie, które koniecznie trzeba zobaczyć (zwłaszcza jeśli macie mniej niż 25 lat i w ten sposób bilet za jedyne dwa euraski zamiast dwudziestu). Może akurat będziecie mieć szczęście, traficie na krótką kolejkę lub kilka osób, które się podda i wykruszy… osobiście czekałem cierpliwie jakieś półtorej godziny i nie żałuję ani chwili. Choćby stanięcie przed 'Wiosną’ Botticelliego i oglądanie detali ponad setki rodzajów kwiatów, które namalował, robi ogromne wrażenie. W muzeum brakuje tylko możliwości intymnego obcowania z obrazami, zresztą zobaczcie sami:

2. Lunch

Po wyjściu z Galerii Uffizzi większość osob kieruję swoje kroki do Osteria all’Antico Vinaio gdzie, jak słyszałem i widziałem, sprzedaje się pyszne kanapki po jednakowej cenie wynoszącej pięć euro. Sam jednak nie posmakowałem – zamiast tego pobiegłem szybko na drugą stronę starówki, do Mercato San Lorenzo, gdzie po przeciśnięciu się przez tłum sprzedawców torebek i koszulek dla turystów można dostać prawdziwie florencką kanapkę zwaną lampredotto. Wyczytałem gdzieś, że już w XIV wieku był to przysmak mieszkańców miasta, posiłek biednych, bo wystarczyło tylko ugotować flaki wołowe z cebulą, pomidorem, pietruszką i selerem, wyłowić, położyć na bułkę, przyprawić, przykryć drugą połową bułki i gotowe! Efekt wygląda jak na zdjęciu. Zachęcająco? To właśnie prawidziwa, stara kuchnia toskańska. Zaskakująco podobna do naszej, jak się nad tym chwilę zastanowić.

3. Ogrody

Nie będę tutaj wymieniał głownych atrakcji Florencji, każdy je w jakiś sposób zna i nietrudno trafić do najbardziej emblematycznych punktów (cóż, wystarczy podążać za tłumem). Jako że byłem w mieście już drugi raz, mogłem podarować sobie choćby zwiedzanie Duomo czy Baptysterium i skierować się prosto do miejsc, na które potrzeba trochę więcej czasu, niż jedynie parę godzin z życia turysty. Mam na myśli ogrody.

Znajdujące się po drugiej stronie Arno ogrody Boboli oraz Bardini są oazami spokoju i zieleni. Jeśli macie mniej niż 25 lat, wejście znów jest sporo tańsze niż dla dorosłych i warto z tego skorzystać. Boboli składa się z długich alei, na których stoja majestatyczne białe rzeźby, które jakby mają w sobie więcej ciepła i…ludzkości, jeśli tak to mogę nazwać, niż te znajdujące się w centrum. Droga od jeziora pnie się po wzgórzu aż do polany, gdzie można usiąść na trawie przy pikniku ze znajomymi lub dobrej książce, z fantastycznym widokiem na rozciągające się w dole miasto. Bardini jest z kolei mniejszym parkiem o wąskich ścieżkach, gdzie zza krzewów co chwila ukazuje się kopuła Duomo. Na wiosnę kwitną tutaj róże i wisteria – raj dla fotografów.

Więcej kwiatów znajduje się oczywiście, jak sama nazwa wskazuje, w Ogrodzie Róż na zboczu wzgórza, na którego szczycie znajduje się widokowy plac Micheangelo. Zaraz obok na kolejnym wzgórzu przycupnął mały romański kościółek, w którym można nieco odetchnąć i podziwiać grę świateł i cieni.

4. Lody!

Oczywiście, że należą się po tych kilkunastu kilometrach zwiedzania. Przeprowadziłem internetowe poszukiwania, które skłoniły mnie do spróbowania lodów od La Strega Nocciola przy Duomo, jednak to Gelateria dei Neri, na którą trafiłem przypadkowo, okazała się moim faworytem. Natknąłem się na nią wracając z place Micheangelo i kierując się w stronę Uffizzi: raczej nie zamierzałem się tam zatrzymywać, jednak po zobaczeniu smaków oraz przypomnieniu sobie, że będę przecież pisał tekst na bloga o Florencji (i jej smakach!) postanowiłem, że muszę spróbować. To właśnie jeden z plusów pisania 😉

5. Zachód słońca nad Arno

Gdy autokary odjadą, pojedynczy spacerowicze schodzą w kierunku rzeki i wędrują między mostami. Co niektórzy wejdą na murek, oprą się o latarnię i tak będą siedzieć i patrzeć na zniżające się po niebie złote słońce. Lśnią mury Florencji i właśnie wtedy, o tej późnej godzinie tuż przed odjazdem pociągu, właśnie wtedy możesz marzyć o mieszkaniu, które kryłoby się w tych złotych murach.

PS. Jakby sztuki było za mało, udało mi się wyśledzić „podwodną serię” na ulicach 😉